Przepis znalazła moja mama, kilka lat temu w kuchniach świata. Myślałam, że to takie kotlety kijowskie, jak grecka jest "ryba po grecku", ale poczytałam i okazało się, że kotlety pod tą nazwą znane były jeszcze przed rewolucją październikową. Nie wiem tylko, czy nie zmieniły się od tamtej pory, może przeszły jakieś udoskonalenia. Najważniejsze, że smakują wybornie, są delikatne, niczego im nie brakuje, pyszne w swojej prostocie. A to wypływające masło przy pierwszym pociągnięciu nożem, ach. Synek flagę pomógł zrobić na cześć dania, tak mu smakowało. Polecam.
Kotlety
- 70 dag piersi (ok. 4 pojedyncze małe)
- 150 g masła
- pęczek natki pietruszki
- sok z połowy cytryny
- sól i pieprz
- 1,5 łyżki mąki
- 2 łyżki bułki tartej
- 2 jajka
- olej do smażenia
Piersi pokroić na pół (jeśli wielkie, to i na więcej części), potłuc na cienkie kotlety, posolić i popieprzyć. Masło (musi być miękkie) utrzeć z sokiem z cytryny, sola, pieprzem i posiekaną pietruszką. Z masy uformować wałeczki (tyle, ile mamy kotletów) i włożyć do zamrażarki, aż stwardnieją (ok. 10 minut). Twarde wałki układać na kotletach i zawijać bardzo dokładnie, żeby nie było prześwitu (najlepiej najpierw zawinąć boki, żeby masło nie wypłynęło). W roztrzepanym jajku namaczać i obtoczyć w panierce. Smażymy na złoto ze wszystkich stron. Podałam z ziemniakami ze śmietaną i sałatką.
PS Miłek dzięki!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz