Przyszło słońce, więc i truskawki. Od kilku dni w warzywniaku wołały do mnie z kobiałek, żebym je kupiła. Opór stawiałam dzielnie,bo mało pachniały, czerwienią nie powalały i słońca, od którego słodycz zależy, aż tak dużo nie było. Ale dzisiaj naszła mnie ochota na tartę z owocami. No i serca nie miałam dla mrożonki, by kupić, mając do wyboru świeże truskawki. Kupiłam i, o dziwo, słodkie, co bardziej zmotywowało mnie do upieczenia ciasta. Przepis wpadł mi w ręce już jakiś czas temu, kiedy przeglądałam ulubiony blog z pysznościami. Polecam. Jest łatwa, szybka i pyszna.
Kruche ciasto
- 1 duże żółtko
- 2 łyżeczki zimnej wody
- 155 g mąki pszennej (dodałam 2 łyżki więcej)
- 50 g drobnego cukru
- szczypta soli
- 115 g zimnego masła, pokrojonego na kawałki
Ze składników wyrobić ciasto, zawinąć w folię i włożyć do lodówki na ok. 30 minut. Po tym czasie wyłożyć ciasto do foremki na tartę (równomiernie wylepić lub rozwałkować). Nakłuć widelcem, położyć na ciasto papier do pieczenia lub folię (przystosowaną do wysokich temperatur), wysypać fasolą lub innym obciążnikiem. Piec w temp. 190 st. 15 minut, zdjąć obciążniki i zapiec kolejne 7-9'.
Krem do tarty
- 2 duże jajka
- 225 g kwaśnej śmietany 18%
- 55 g creme fraiche (autorka zamieniła na śmietanę 18%)
- pół łyżeczki ekstraktu z wanilii
- 100 g cukru
- 1 łyżka mąki pszennej
- szczypta soli
Wszystkie składniki zmiksować, wylać na upieczony spód, ułożyć owoce (ja truskawki ułożyłam pod koniec pieczenia, żeby nie rozwaliły się całkiem). Piec w temperaturze 190 stopni ok. 20-30 minut, tak, żeby krem był miękki, ale nie płynny. Schłodzić i zjadać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz